Czy zakochałam się w Bieszczadach?

Spędziłam w Bieszczadach 6 dni, był to wspaniały urlop bo w najlepszym towarzystwie i w cudownej atmosferze. Spokój i totalny relaks dla duszy i trochę dla ciała. Mieliśmy czas na wspólne wyjścia na szlak, ale też mogłam połazić po górach sama ze swoimi myślami. Czego chcieć więcej? Miałam wszystko co chciałam 😊 No może tylko zabrakło tego, żeby całkowicie odciąć się od zasięgu. Dobrze, że na szlakach nie było zasięgu.

Jednak chodziła za mną pewna myśl. Zastanawiałam się dlaczego Bieszczady mnie nie zauroczyły. Słyszałam już opowieści jak to raz się pojedzie w Bieszczady i chce się tam wracać co chwila. Spotkałam też na szlakach ludzi, którzy są zakochani w tych górach. A jak to jest ze mną? W mojej głowie były zupełnie inne myśli. Myślałam, że ciągnie mnie w Karkonosze, że tam chcę pochodzić i poczuć klimat tamtych gór. Jakoś mocno moje serce mnie tam ciągnie i nie chce odpuścić. Miałam też w głowie Patagonię, która była moją pierwszą prawdziwą, w pełni przygotowaną wyprawą w góry. Tamte góry mnie zachwyciły, powodowały, że z każdym krokiem czułm zachwyt. To tam czułam przestrzeń i pewnego rodzaju dzicz. Wspominałam też USA i ten bezkres, gdzie po horyzont nie było nic. Te ogromne przestrzenie mnie zachwycały.

Co czułam w Bieszczadach? Czułam się szczęśliwa, ale nie za sprawą miejsca, a za sprawą towarzysza podróży. Na szlakach było ładnie, ale za dużo ludzi i to nie było to. Nie czułam, żeby Bieszczady były moim miejscem. Nie czuję tego, że chce tam wrócić. Kiedyś pewnie tak, ale zdeydowanie chcę pojechać w Karkonosze, albo mojej ukochanej Hiszpanii lub Ameryk, gdzie poczuję przestrzeń i wolność.

Na pytanie czy zakochałam się w Bieszczadach, nistety odpowiadam – nie. Może to dziwne, ale tak poczułam. Nie każdy musi to poczuć, że chce rzucić wszystko i pojechać w Bieszczady…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *