Jak spędziliśmy święta w Hiszpanii

Tak się poukładało, że święta w tym roku spędziliśmy w Hiszpanii z Hiszpanami. Zaproszenie na Wigilię dostaliśmy od naszego kolegi Ginesa, a pierwszy dzień świąt wraz z nim poszliśmy do jego rodziny. Czuliśmy, że to będzie mega fajne przeżycie i się nie pomyliliśmy. Na pewno sporo rzeczy nas zaskoczyło, co jest oczywiste bo ich zwyczaje są inne niż nasze, ale my też sprawiliśmy im pare niespodzianek. Pierwszym naszym zaskoczeniem była godzina, o której mieliśmy usiąść do wigilijnej kolacji. Wstępnie miała być to godzina 22, jednak ostatecznie zaczęliśmy po 21. Wynika to z dwóch powodów. Pierwszy – Hiszpanie prowadzą wieczorno-nocny tryb życia i ich ostatni posiłek (kolacja) wypada około 21-22, a czasem nawet później, dlatego też wigilia nie odbiega od normy i do stołu siadają późno (według naszych standardów). Drugi powód – Hiszpanie rozpoczynają kolację wigilijną po przemówieniu króla, które jest punktualnie o 21:00. Dopiero jak król zakończy przemowę to można zacząć jeść.

Nie wiem co podaje się w innych domach, mogę tutaj tylko zrelacjonować jakie dania my mieliśmy. Z dań na ciepło była tylko pieczona kaczka i rozpuszczony ser. To jeżeli o hiszpańską kuchnię chodzi. Ja z polskich dań przygotowałam zupę grzybową i łazanki na ciepło. Na stole przeważały przekąski i były też dwie sałatki. Jedna nas dosyć mocno zaskoczyła składnikami i smakiem. Była to ich tradycyjna sałatka zimowa, która zawsze jest podawana na święta. Skład sałatki to: pokrojona świeża kapusta, pokrojone pomarańcze, trochę oliwy i wszystko posypane wędzoną papryką. No nie powiem, żeby to był smak, który przypadł nam do gustu. Druga sałatka była już jadalna i miała w sobie: krewetki, paluszki krabowe, sałatę i majonez. Reszta dań to były głównie hiszpańskie chorizo, fuet, sery, suszona ryba, gotowane krewetki, świeży groszek i świeża fasola, a no i oczywiście nie mogło zabraknąć oliwek. Na stole pojawiły się jeszcze makiełki i ciasto z makiem mojej roboty. Co ciekawe – Hiszpanie nie znają smaku maku, u nich mak nie występuje i oni nawet często nie widzieli na żywo maku w formie ziaren. Po kolacji na stole pojawiło się sporo ciasteczek i turonów, szkoda tylko, że nic z tego nie przypomina smaków jakie mamy w Polsce.

W pierwszy dzień świąt poszliśmy do kuzynki Ginesa, gdzie było 18 Hiszpanów i my (trzy pokolenia od cioci Ginesa). Obiad odbywał się w garażu 🙂 U nich jest to popularne, że spotkania nie odbywają się w pokojach w domu, a właśnie w dostosowanych do imprez garażach. Najpierw wszyscy sobie gadali i pili zimne napoje. Na stół wkraczały przekąski – bardzo podobnie jak na wigilii. Znowu była zimowa sałatka, sałatka z krewetkami, do tego chorizo, fuet, sery, gotowane krewetki, frytki zapieczone z serem i boczkiem oraz małe krokieciki. Około 14 zaproszono nas do stołu i zaczeliśmy jedzenie od zimnych przekąsek. Po jakimś czasie podane były dania na ciepło. Pierwsze to było mięso wieprzowe w sosie chyba własnym z cebulką, podane od tak bez niczego, a potem były jeszcze kalmary w jakimś ciemnym sosie. Oba dania bardzo smaczne, mięciutki i dobrze przygotowane. po daniach ciepłych była już kawa i słodkości (takie jak na wigilię), plus do tego deser zrobiony w formie, coś jak sernik na zimno w małych salaterkach. Niby ten sernik był słodki, ale nam smakował jakby był słonawy. Spotkanie ponoś trwało do około 17, ale my po 16 się zebraliśmy.

Dzień 26 grudnia jest już tylko w niektórych częściach Hiszpanii dniem wolnym, więc tutaj już nie ma drugiego dnia świąt. My wraz z Ginesem pojechaliśmy na dwa dni pozwiedzać Hiszpanią tą nieco bardziej w głębi lądu. Tak oto minęły nam nasze pierwsze hiszpańskie święta.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *